Na którymś z forum włosowych przeczytałam o „dżemie lnianym”
i wiedziałam, że wcześniej, czy później znajdzie się on ma moich włosach.
Mieszanka glutka z siemienia lnianego i żelfixu ma na celu wydobycie pięknych
fal na włosach. Pamiętam, jak dobrze zadziałał sam glutek, więc byłam ciekawa,
czy we współpracy z żelfixem zdziała cosik więcej.
Gluta przygotowałam według przepisu, o którym wspominałam tutaj.
Do przecedzonego już glutka dodałam 1,5 łyżki środka żelującego i od razu
pożałowałam, że i tym razem moja tendencja do przesady w ilości dała o sobie
znać. Jedna, nawet płaska łyżka byłaby w sam raz, tyle wiem na przyszłość.
Po wgnieceniu papki we włosy, fale okazały się identyczne,
jak te z samego glutka, bez żelfixu. Na dodatek czułam mało przyjemną sztywność
i brak blasku, który tak lubię po wcieraniu gluta, czy płukance z siemienia.
Myślę, że za jakiś czas dam jeszcze jedną szansę żelfixowi,
ale tym razem będę dzielnie trzymała się zasady z przepisu, że 1 łyżka to 1
łyżka, a nie 1,5 i może wtedy będzie miękko, a nie twardo i sztywno na włosach :)